Muzyka ♥

Muzyka ♥

Muzyka ♥

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 16. - PIESEK, PIESEK, PIESEK


-Aha. No to… Powiedz jej co czujesz i po sprawie – powiedziałam, po czym poszłam szukać Alex, Maggy ^^ oraz Natalii. Po nieudanych poszukiwaniach stwierdziłam, że pewnie poszły do domu. Postanowiłam, że również wrócę, nic tu po mnie. Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Już po 15 minutach siedziałam w taksówce i jechałam do domu… Gdy dotarłam stwierdziłam, że faktycznie – są w domu. Ich buty i kurtki były w przedpokoju.

Pewnie już śpią, pomyślałam, po czym udałam się na górę – do swojego pokoju. Niemalże od razu rzuciłam się na łóżko. Śnił mi się Niall… Ahh <3. I… Ktoś jeszcze. On całował się z jakąś dziewczyną. I to nie byłam ja ! Fak ju.



*****Oczami Nathana*****

Ale mi łeb napierda… znaczy… napierdziela. Ałł… Tabletka, tabletka, tabletka. Otworzyłem półkę nocną, która zazwyczaj bezszelestna, hałasowała jak stado słoni taranujących traktory ;-;. Wyciągnąłem pudełko z ,,Apap’em”, wziąłem tabletkę do buzi, po czym popiłem ją wodą, którą zawsze trzymam obok łóżka. Po jakichś 15, 30 minutach leżenia i czekania, aż ból minie, wreszcie huczenie ustało.

Ostrożnie wstałem i ubrałem się. Nawet zapinanie rozporka miało niewiarygodnie głośny dźwięk. Ułożyłem włosy i poszedłem do kuchni. Chłopcy już wstali i czekali na śniadanie, które robił Siva. Gdy usłyszeli jak wchodzę wszyscy popatrzyli się na mnie.

-Co się gapicie?
-Hhaah, ty jeszcze się pytasz? – zapytał Jay i nagle zaczął się śmiać. Za jego przykładem poszli Tom i Max.
-O co im chodzi? – podszedłem do Sivy.
-Nie pamiętasz? – nawet on tłumił śmiech.
-Nie? O co chodzi? – wyjął z kieszeni telefon i pokazał mi zdjęcie, na którym obściskuję się z jakąś blondyną. Wytrzeszczałem oczy przez jakiś czas.
-To ja? – zapytałem, nie wierząc własnym oczom.
-Nie, święty Zbysław. Pewnie, że ty xd.
-O kur… - spojrzenie Sivy - …de. To nie mogłem być ja!
-A jednak. A potem dałeś jej 100$ za to, że zatańczyła na stole + kupiłeś jej kilka drinków i butelkę szampana.
-Serio?
-Nie, na jaja.
-Serio na jaja?
-Serio, że tak.
-Wtf?
-Też nic nie rozumiem.
-Powiedz mi to jeszcze raz.
-Na pewno chcesz tego słuchać?
-Noo
-A więc: - odchrząknął teatralnie. – czekaj, idę po wodę.
-Nie, nie idziesz po wodę. Opowiadaj.
-Pff… No więc: w klubie podeszła do ciebie jakaś babka. O ta tutaj – wskazał na zdjęcie na telefonie – no i chciała się do ciebie przyłączyć. Najpierw kazałeś jej spieprzać, ale potem ona była coraz bardziej natrętna. Po jakimś czasie dosiadła się do nas i nie chciała odejść. Wypiłeś trochę i ona zaczęła się do ciebie przybliżać. Resztę już znasz. – przetrawiałem te słowa z niesmakiem. Po jakiejś minucie do mnie dotarło. Pewnie pobledłem.
-A… Alex to widziała? – Siva się uśmiechnął.
-A co? – zapytał z jeszcze większym uśmiechem.
-Pytaniem na pytanie się nie odpowiada. Widziała czy nie?
-Taa. Widziała.
-Yyy… - nie chciałem pokazać, że miałem ochotę SOBIE i tej LAFIRYNDZIE coś zrobić. – a za ile śniadanie? – odbiegłem od tematu.
-Właściwie to już. Siadaj i jedz. – usiadłem na krześle, a Jay, Max i Tom troszkę uspokoili się ze śmiechem. Po zjedzonym śniadaniu usiedliśmy przed telewizorem, Tom znalazł płytę jakiegoś Horroru, który postanowił włączyć. Po chwili na telewizorze pojawił się napis ,,Hotel Zła” (Ola, Martyna ^^). Film był o takim gościu co zabijał kilofem :o. Never Mind. Niestety, zabił mojego ulubieńca. Biedny Rudy. Jay aż się rozryczał, jak go zabijali, a Tom jak to zobaczył aż zakrztusił się pop-cornem. Film skończył się tak, że taka brzydka baba zabiła tego gościa. Po skończonym seansie Tom stwierdził, że nigdy nie pójdzie do opuszczonego hotelu, a Jay, że śmierć Rudego będzie mu się śniła po nocach. Uśmiechnąłem się, a telefon w mojej kieszeni zawibrował. Na wyświetlaczu pojawiło się ,,Masz nową wiadomość od Alex”. Kamień z serca. Czyli nie obraziła się za tą babę? W sumie… Za co miała się obrażać. I tak nic do mnie nie czuje. Przeczytałem wiadomość.

,,17:30 – przyjęcia niespodzianka z okazji urodzin Margaret. Powiedz reszcie.


xx”

Powiedziałem innym. Zgodnie stwierdziliśmy, że trzeba będzie pojechać na miasto po prezenty, no i, oczywiście, po jakieś procenty. Tom nagle zapytał.

- A może ze mną przyjść Kelsey? – wylałem na siebie sok, który miałem zamiar wypić, Max zakrztusił się czymś co właśnie pił albo jadł, Jay wyrwał loczka, którym akurat się bawił, a Siva chyba ugryzł się w język O.O




*****Oczami Alex*****



Obudziłam się jeszcze przed 10:00. Zeszłam na dół, gdzie Natalia już robiła śniadanie. Naleśniki z czekoladowym napisem ,,Happy Birthday!” Da fug?

-Hej… - odparłam po czym usiadłam na krześle – to dla mnie? – zapytałam, po czym sięgnęłam ręką. Natalia walła mnie w rękę.
-Powaliło? Dla Margaret. – mój mózg zaczynał pracować.
– ONA MA DZISIAJ URODZINY!
-Woow, inteligencja.
-JA PIERDZIELE!! ZAPOMNIAŁAM!! MASZ DLA NIEJ PREZENT? JAKI MAMY PLAN NA DZISIAJ!?
-Ahh… Więc słuchaj. Idź obudź Martynę, ja w międzyczasie zrobię Wam jakieś śniadanie. Po śniadaniu wykurzymy Margaret do Spa. Wtedy pójdziemy do Centrum Handlowego kupić jakieś prezenty. Ona będzie w Spa do 17:00. O 17:30 powinna być w domu – wtedy zacznie się przyjęcie niespodzianka.
-Aha. Dobra, idę po Martynę – pobiegłam na górę. Postanowiłam obudzić ją w dosyć… nietypowy sposób ;). A mianowicie przebrać się za zabójcę :D. Ubrałam na siebie jakieś za duże, zimowe, grube spodnie, czarną, poplamioną bluzkę oraz podartą kurtkę jeansową. A teraz broń. Każdy zabójca miał jakąś broń :D. Fredi z ,,Koszmar z Ulicy wiązów” miał noże zamiast palców, gościu z ,,Hotel zła” miał kilof, zdeformowani ludzie z ,,Drogi bez powrotu” mieli siekierki, więc ja postanowiłam mieć… lampkę nocną :D. Odłączyłam ją z prądu i wzięłam do ręki. Cicho zakradłam się do pokoju kuzynki. Uchyliłam drzwi – ha ! Tak, jak myślałam, jeszcze spała. Otworzyłam drzwi szerzej i na palcach podeszłam do jej łóżka.

Na trzy, pomyślałam, raz… dwa… i… trzy ! Skoczyłam na nią z lampą w ręku  z okrzykiem ,,BUUUAAA”. Skoczyła jak oparzona, po czym zepchnęła mnie z siebie z taką siłą, że lampka wypadła mi z ręki i roztrzaskała się o ścianę.

-OSZALAŁAŚ !? – wrzaskła na mnie.
-Hahah! Jakbyś, hahahah, widziała, hahah, swoją, ahaha, minę – zwijałam się ze śmiechu na podłodze.
-Haha, śmieszne -.- A teraz gadaj czego chcesz?
-Dzisiaj urodziny Margaret. Wstawaj i ubieraj się. Zaraz potem wykurzymy ją do Spa na cały dzień, a następnie pojedziemy do centrum po prezenty, o 17:30 imprezka urodzinowa.
-Ona dzisiaj ma urodziny? – zapytała nadal zaspanym głosem.
-Tsaaa… Też zapomniałam. Dobra, nie ważne. Ubieraj się. Za 10 minut śniadanie.
-Ok… - gdy wychodziłam z pokoju zauważyłam, że wolnym krokiem podchodzi do szafy.

Poszłam się przebrać z ciuchów ,,zabójcy”. W tych zimowych spodniach było mi gorąco ;-;. To urodziny Margaret. Nie stroić się jak na imprezę do klubu, ale też nie ubierać jak na co dzień. Coś tak po środku. Hmm… Po chwili sterczenie przed szafą (przypominam, że miałam tylko 10 minut) wybrałam ciuchy, które według mnie pasowały na tę okazję.





Pewnie, jak zwykle, spieprzyłam sprawę stroju, no ale. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Ostatnie pociągnięcie tuszem i… jestem gotowa na dzisiejszy dzień ;).

Zeszłam na śniadanie. Zobaczyłam tam Nathana. Co on tutaj robił? Natalia właśnie go częstowała naleśnikami, gdy weszłam. Wstał i powiedział:



*****Oczami Nathana*****




-Powtórz, proszę. – wydukał Jay, trzymając się za miejsce, z którego wyrwał loczka.
-Czy mogę przyjść tam z Kelsey?
-Powaliło!? – wybuchłem. Po tym co ona mu zrobiła!?
-No wczoraj do mnie zadzwoniła. Miała naprawdę szczery, zapłakany głos. Powiedziała, że żałuje i, że mnie kocha, więc postanowiłem dać jej drugą szansę. Wydaje mi się, że ona naprawdę mnie kocha. – spuścił głowę i uśmiechnął się przelotnie.
-A ten wczorajszy pocałunek z Margaret!? Co? Może jeszcze powiesz, że to nic nie znaczyło? – zaczął wypominać mu Seev.
-Pocałowałem ją? – na chwile na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nie wiem czy mi się przewidziało, czy serio się uśmiechną, bo już po chwili nabrał zdziwioną minę. – Emm… Znaczy. No i? Pewnie byłem uchlany jak świnia, wytłumaczę jej, że to nic nie znaczyło. – zamurowało nas. Co w niego, do jasnej, pieprzonej cholery, w niego wstąpiło !? – dobra, mniejsza. Idę zadzwonić do Kelsey, że dzisiaj imprezka. Niech któryś z Was zajedzie do Centrum kupić jej jakiś prezent. Tak od nas wszystkich. – poszedł na górę, do swojego pokoju.

-Co się właściwie stało? – zapytał Jay, nadal trzymając w ręce wyrwanego loka.
-Tom oszalał. – odpowiedziałem krótko. – wiecie co? Ja pojadę z dziewczynami do Centrum. – poszedłem ubrać buty i kurtkę, jako, że na dworze było zimno.

Po jakichś 5-10 minutach pukałem już w drzwi. Otworzyła mi Natalia. Zapytałem jej, czy mają już prezenty dla Margaret. Gdy odpowiedziała, że nie zapytałem, kiedy jadą i czy mogę jechać z nimi. Odpowiedziała, że po śniadaniu i, że mogę. Następnie wpuściła mnie do domu. Rozebrałem się i usiadłem na kanapie w salonie. Natalia poszła do kuchni.

-Chcesz śniadanie?
-Nie, jadłem u chłopaków.
-Spoko.

Po chwili na schodach pojawiły się Alex z Martyną. Nawet mnie nie zauważyły, tylko od razu pobiegły do kuchni przepychając się i krzycząc ,,rezerwuję największego” ,,Nie, bo ja!”. Już po chwili wychodziły z kuchni ze stosem naleśników na talerzu. Martyna uśmiechała się zwycięsko – pewnie ona zabrała największego.

Dopiero kilka kroków prze kanapą, na której siedziałem, zauważyły mnie. Alex na chwilę… zamurowało? Niee… Zdawało mi się. Już po chwili kroczyła przed siebie tym samym krokiem, co przed chwilą. Przechodząc obok mnie rzuciła tylko krótkie ,,Cześć” i już po chwili siedziała z Martyną prze TV oglądając jakiś polski program. ,,Trudne Sprawy” czy coś takiego. Nie wiem o czym to było, ale taki stary dziadek całował się z ok. 20-latką. Gdy program się skończył, a dziewczyny oświadczyły, że śniadanie zjedzone, Natalia wysłała Martynę, żeby wygnała Margaret do Spa czy czegoś takiego. Po chwili Margaret wychodziła już z domu, a my zbieraliśmy się na zakupy. W drodze zastanawiałem się co jej kupić? To ma być od całej naszej piątki… Hmm…

Po kilku minutach Alex (bo ona prowadziła) oświadczyła, że dojechaliśmy. Wysiedliśmy z auta i rozeszliśmy się każdy w inną stronę. Zaatakowałem sklep z telefonami…

Przyglądałem się chwilę wybierając odpowiedni. W końcu dostrzegłem go. SONY XPERIA Z1. Idealny! Podpisałem umowę i takie tam różne pierdoły (przy okazji dając sprzedawcy autograf dla córki) i zadowolony wyszedłem ze sklepu.








*****Oczami Natalii*****

Ha! Ja to mam szczęście! Piąty sklep i już zakupy gotowe. Kupiłam jej dwie rzeczy. Oczywiście ciuszki, bo co innego dziewczyna może kupować dziewczynie? Kupiłam jej bluzkę i czapkę:







Po raz pierwszy byłam zadowolona z zakupów. Ciekawe jak radzą sobie Nathan i dziewczyny?



*****Oczami Martyny*****




Ja to mam pecha! Przeszłam ze 100 sklepów. Dopiero w 99 i 100 znalazłam to, czego szukałam. Od razu zakochałam się w tych dwóch rzeczach. Spodnie i buty. Awww *.*









*****Oczami Alex*****


Szczerze ? Po 50 sklepie się poddałam. Wtedy do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Pies! Odkąd tylko pamiętam Margaret zawsze chciała mieć psa. Szczęście, że akurat obok mnie przechodził Nathan. Zapytałam go, czy dałby radę z Margaret i Natalią wrócić autobusem. Powiedział, że pewnie, nie ma sprawy. Natomiast ja pojechałam w TO miejsce – schronisko.

Gdy dojechałam moim oczom ukazały się dziesiątki, ba, setki (!) brudnych, niedokarmionych psów. Pff… A niby w schroniskach o nie ,,dbają”. Najchętniej zabrałabym je wszystkie, ale – niestety, mogę tylko jednego. Po chyba godzinie chodzenie od klatki do klatki zobaczyłam jego. Tak. On. Wiedziałam, że będzie idealny. Po chwili podeszła do mnie jedna z pracownic schroniska. Powiedziała, że psiak to suczka i ma na imię ,,Śnieżka”. Wychowywał ją pijak – bił ją, czasem dawał alkohol, dlatego może być nieufna. Powiedziałam, że to nie ma znaczenia i jakoś wyrobię sobie u niej zaufanie. Podpisałam niezbędne formalności i piesek był mój. Pracownica schroniska powiedziała jeszcze, żebym zajechała (najlepiej dzisiaj) do weterynarza po czym dała mi jakąś starą, skórzaną smycz. Następnie podpięła ją do obroży Śnieżki. Zaprowadziłam ją do auta i ,,posadziłam” na tylnym siedzeniu.



-Trzeba by jechać do zoologicznego, co? A potem do weterynarza. Super. Już do Ciebie gadam. A zawsze uważałam, że gadanie do psów to głupota. Ha! – gadałam do psa, a właściwie to sama do siebie. Już po chwili byłam w zoologu. Kupiłam smycz, obrożę, karmę, jakieś smaczki, zabawki, legowisko, dwie miski, szampon dla psów i szczotkę dla psów. Następnie zajechałam do weterynarza.

Tam zaoferowali mi wykąpanie jej. Ucieszyłam się, bo szczerze to nie miałam pojęcia jak to się robi. Patrzyłam uważnie, żeby w domu robić dokładnie to samo. Śnieżka była mokra, ale wyglądała na zadowoloną. Po tym wysuszyli ją takimi specjalnymi suszarkami (WTF?) i dali jakieś zastrzyki, zwarzyli itd. Potem przyszedł czas na wypełnienie książeczki zdrowia.

Gdy już miałam wpisywać imię ,,Margaret Nowak” weterynarz powiedział, że przez to, że podpisałam te papiery w schronisku na swoje imię i nazwisko, to ja jestem prawnym właścicielem Śnieżki i to ja mam się wpisać w książeczce zdrowia. Okeeej. A więc:

DANE OPIEKUNA PRAWNEGO

IMIĘ –
Alexandra (Alex)
NAZWISKO -
Nowak
PŁEĆ –
Kobieta
POCHODZENIE - Polska
WIEK – 19 l.
DATA URODZENIA –
16.03. 1994 r.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA –
Londyn, ul. Sosnowa 24 a
NUMER TELEFONU –
xxx xxx xxx (:D)


DANE PSA

IMIĘ -
Śnieżka
RASA - Mieszaniec
WIEK (w czasie założenia książeczki) – kilka miesięcy
DATA URODZENIA – xx.xx.2013r. (znany tylko rok)
MIEJSCE, GDZIE PRZEBYWA – Londyn, ul Sosnowa 24 a
NUMER W BAZIE DANYCH – 18.695
WETERYNARIA – Im. Świętego Bronisława, ul. Sportowa 145 b


Większości nie wiedziałam. Np. tego, ile ma lat, jaka rasa itd. Gdy wszystko było już ustalone i z powrotem siedziałam w samochodzie spostrzegłam, że dochodzi już 17. Wcisnęłam pedał gazu. Gdy dotarłam do domu wzięłam torbę z zakupami dla psa, oraz (oczywiście) psa :D. Gdy weszłam do domu przygotowania trwały. Wszyscy (czyt. Nathan, Natalia oraz Martyna) popatrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami. Natalia pierwsza wydusiła z siebie słowa.

-Czy… Czy to pies? – zapytała niepewnie.
-Nie! Foka. – zażartowałam. – oczywiście, że pies. Ślepaś?

Nastała chwila ciszy. Po tej chwili Martyna opuściła balony, które miałam w ręce i rzuciła się do Śnieżki z okrzykiem ,,PIESEK PIESEK PIESEK”. Gdy głaskała i rozpieszczała nową członkinię rodziny usłyszeliśmy skrzypnięcia zamka w drzwiach – pierwsi goście przybyli…



No heej :D

Pewnie za długi ten rozdział, co? I znowu dodaje go tak późno xd. No ale. Mniejsza. Doszła nam nowa postać – Śnieżka. Mam nadzieję, że rozdział się podoba no i… Do next’a c; 

6 komentarzy:

  1. PIESEK ! MAMY PIESKA <3<3 Jaki on słodziaszny ^^. A co do rozdziału to zajebistyy i zajebiście długi. Yy. Nathan i jakaś laska? Świat się chyba pomylił XD Alex jakiego seksiaka do domu przyprowadziła ;** Ja czekam na nexta i mam nadzieje że nie wybaczę Jay'owi, bo nie jestem w jego typie ;D Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, a jednak nie jestem aż tak leniwa dając komentarz hłehłe. Ale rozdział po prostu khelnwekfjwedkjhnewwfnkhrekfj3rklmfjreljfw3efije3rfijhrf tak właśnie taki zajebistyyyyy czekam na nastepny. PISZ JUŻ NAJLEPIEJ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kelsey -,- Idiotka..
    PIESEK! <333333333333333333 Rozdział zajebisty awwwwww, więcej takich <3 Pisz już nexta tu i teraz!
    Kocham :*** Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :) jak cos to zapraszam do mnie :) word-of-mouth-opowiadanie-o-tw.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. GENIALNY :)
    Dopiero znalazłam twój blog, ale chyba zostanę na dłużej :D

    Czekam na nn ;P

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń